mokra trawa, ostatnie maliny

Za każdym razem gdy jestem tu, w domu, czuję się tak, jakbym nigdy stąd nie wyjeżdżała. Nawet teraz, gdy jestem tu na dosłownie trochę ponad 24 godziny. A z drugiej strony za każdym razem wywożę więcej swoich śmieci. Mój turkusowy pokój nie jest wcale przytulny. Jutro znowu spakuję kilka kolejnych książek, zamknę plecak i wsiądę do pociągu w kierunku wschodnim. I choć tęsknię za B jak cholera, to już mam nowy dom.

Jest plan, wszystko się układa, klocki wskakują w swoje odpowiednie miejsca. Nadal mogę odpoczywać, nadrabiać książki, filmy, rękodzieła... a mimo to czas przecieka przez palce, lipiec gdzieś zgubiłam, przeciekł gdzieś bokiem.
Bardzo boję się końca lata.
Bardzo boję się zacząć uczyć.

Ale tak na teraz, mimo że to idiotyczne, moimi jedynymi troskami jest co zrobić na obiad i jaka pogoda będzie za tydzień w Beskidzie Żywieckim.