jedyna taka data - następna za tysiąc lat

fajny dzień dzisiaj jest. jedyne, czego mi w nim brakuje to rogalów marcińskich, ale taki los gdy opuszcza się stolicę Wielkopolski i to z premedytacją.
Warszawa szaleje dzisiaj, maszeruje, blokuje i koloruje nową rzeczywistość. z jednej strony trochę mnie gryzie, że tam nie jestem, nie manifestuję tego, że wolne związki, że wolna miłość, że otwartość i obcokrajowcy przybywać do naszego kraju. ale to też jedyny dzień, kiedy mogę nareszcie spokojnie posprzątać (to cieszy!), ułożyć plan zajęć, napisać testy (to też cieszy!), posłuchać nowej muzyki ( The Middle East - brzmią jak australijskie wydanie Great Lake Swimmers - to będzie zimowa perełka).
poza tym, nareszcie, ten weekend zapowiada w końcu życie towarzyskie, co jest czasami niezbędne, szczególnie gdy noc zaczyna być stanem permanentnym, a czasu nadal ubywa zamiast przybywać. swoją drogą, czas powinien być jak księżyc.

poproszę bańkę czasową, tak 3-4 godzinną, na wyszywanie. głowa mi buzuje od pomysłów, palce świerzbią by machać igiełką i niteczką!!

 by beefranck



jest szaro i mgliście, atmosfera wręcz błaga o kocyk, gorącą czekoladę z cynamonem plus ciepłe jeszcze ciasto z jesiennymi owocami...i sprzyja marzeniom o podróżach do...

Paryża











do Londynu...

jak mi się nie chce wychodzić do pracy...

all photographs by: Jamie Beck