Warszawa szaleje dzisiaj, maszeruje, blokuje i koloruje nową rzeczywistość. z jednej strony trochę mnie gryzie, że tam nie jestem, nie manifestuję tego, że wolne związki, że wolna miłość, że otwartość i obcokrajowcy przybywać do naszego kraju. ale to też jedyny dzień, kiedy mogę nareszcie spokojnie posprzątać (to cieszy!), ułożyć plan zajęć, napisać testy (to też cieszy!), posłuchać nowej muzyki ( The Middle East - brzmią jak australijskie wydanie Great Lake Swimmers - to będzie zimowa perełka).
poza tym, nareszcie, ten weekend zapowiada w końcu życie towarzyskie, co jest czasami niezbędne, szczególnie gdy noc zaczyna być stanem permanentnym, a czasu nadal ubywa zamiast przybywać. swoją drogą, czas powinien być jak księżyc.
poproszę bańkę czasową, tak 3-4 godzinną, na wyszywanie. głowa mi buzuje od pomysłów, palce świerzbią by machać igiełką i niteczką!!
by beefranck