a new beginning (in bright lights)

przeczucie, że muszę coś zmienić.  a tak naprawdę, choć to smutne, poczułam, że mogę zmienić tylko blog. nie mogę zmienić mieszkania. nie mogę zmienić miasta (jeszcze). nie mogę zmienić pracy (bo innej nie znajdę). nie mogę zmienić studiów, bo mimo że powinny być już skończone, nie mogę ich skończyć jak normalny człowiek. nie zmienię koloru włosów, bo lubię ten co jest. nie zmienię fryzury, bo nie mam odwagi. także zmieniam blog. i od dziś jestem tu, bo wordpress mnie denerwuje, z niewiadomych przyczyn.

cieszę się jak małe dziecko przez kalendarz adwentowy Placebo.
i cierpię trochę przez uświadomienie sobie, że gdyby nie ostateczne okoliczności przyszłego tygodnia, w piątek nie poszłabym z premedytacją do pracy i wsiadła w pociąg do Bridlington, by zawiózł mnie na koncert Placków, na który, o dziwo, są bilety w necie. Na szczęście, mama zrozumie.

poza tym, przez to że listopad był do dupy niepodobny, grudzień jest dobrym początkiem na ogarnianie się. przedłużę sobie termin do 11 stycznia, bo wtedy jest ostatni deadline.

PLACEBO 'Bright Lights' from PlaceboWorld on Vimeo.

1 komentarz:

  1. ja miałam się ogarnąć w listopadzie, ale nic z tego nie wyszło. może grudzień jednak będzie dobrym miesiącem?

    OdpowiedzUsuń